9 grudnia 2012

Nowe dzieło

Witam :*

Dzisiaj chciałam opowiedzieć wam trochę o aktualizacji zakładki Tworzone publikacje, którą zapewne zauważyli ci, co czasami tam zaglądają w nadziei, że liczby stron chociaż czasami wzrastają (niestety, w przypadku Zdrajcy utknęłam już na 3 stronie :/)
Otóż, dodałam nową powieść, którą aktualnie piszę. Mówię oczywiście o osobliwym tytule:

 

W zakładce widać, że napisałam już 41 stron, ale nie myślcie, że perfidnie ukrywałam ten tytuł przed wami przez cały ten czas. Na początku po prostu miało to być mało ważne opowiadanie. Moja główka jednak zadecydowała, że coś "małego" zmieni się w coś "dużego", a może potem jeszcze w coś "ogromnego".
Tak więc, zapodam wam mały opis, pisany prosto z główki:

Olgierd Exodus, doświadczony dziennikarz o kontrowersyjnych poglądach oraz jednocześnie wiekowy, potężny wampir przyjmuje zlecenie od bogatego Roberta Shirleya, który uważa, że jego brata porwano ze względu na jego obsesyjne poszukiwania mordercy z lat 90'. Sprawa wydaje się dziwna, zwłaszcza w momencie, gdy Olgierd poznaje Lucy, żonę zaginionego Leonarda, rzekomo "martwą" ofiarę wypadku samochodowego. Tak naprawdę Lucy jest nadal dwudziestopięcioletnią kobietą, jak w chwili śmierci i chce, by Olgierd nie prowadził rzekomego śledztwa. Gdy nie udaje jej się odwieźć go od tego pomysłu, prosi go, by zaangażował do pracy znaną jej hakerkę.

Teraz, jeśli dobrnęliście do końca streszczenia, zapodam wam mały fragment Wiecznego bękarta, tak dla zachęty :D

"[...]
     - Szukam Ann Quinn. Przyszła dzisiaj do klubu? – Olgierd wyczuwał, że barman ma opory przed rozmową na ten temat.
     Młody chłopak o wyglądzie naburmuszonego kurczaka spojrzał na niego znad szklanki, którą pucował ścierką od niemalże dziesięciu minut.
     - Powinien pan zapytać ochrony - mruknął pod nosem; uporczywie tarł szkło, jakby chciał zetrzeć je na pył.
     Olgierd oparł łokcie o ladę. [...]
     Zobaczyła, że jego ręka przesuwa się powoli pod blatem, gdzie zainstalowano alarm. Ochrona zjawiłaby się w ciągu minuty. Podeszła szybko do mężczyzn i pokręciła głową.
     - To nie będzie potrzebne, Jimmy - powiedziała spokojnie; pochylała się nad blatem kilkanaście centymetrów od twarzy barmana. – Zajmę się naszym gościem, a ty obsłuż tamte miłe panie. – Wskazała dwie blondynki po drugiej stronie baru. [...]
     - Chciałem tylko z nim porozmawiać – odezwał się Olgierd, obracając się do dziewczyny – To coś złego? [...]
     - Czyżbyś kogoś szukał? – zapytała; w jej tonie była podejrzliwa nuta, mimo że mięśnie na twarzy zastygły w wyrazie spokoju. [...]
     - Zdaje mi się, że nazwisko Quinn wywołuje tutaj dość negatywną reakcję – zaczął pobieżnie. [...]
     - Pomogę ci, jeśli odpowiesz na jedno pytanie. Po co ci ona? [...]
     - To już chyba sprawa między mną, a Ann Quinn. – Uśmiechnął się pobłażliwie. [...]
     - Zrobimy tak. Ja ci powiem, gdzie jest panna, której szukasz, a ty wyjdziesz stąd tak, by nikogo nie wkurzyć. – Teraz ona uniosła brew. – Umowa stoi? [...]
     - To chyba uczciwy układ – powiedział pod nosem. – Zgoda.
     Wskazała palcem, by się pochylił. Zbliżył się, ale nie na tyle, by go dotknęła, więc odepchnęła się od lady, oparła rękę o jego obojczyk i przytknęła usta do jego ucha.
     Szeptała, łaskocząc jego ucho ciepłym oddechem.
     - Ann Quinn, do usług."

I tym miłym akcentem kończę na dziś :)

Pozdrowienia!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz